Krewetki z pomidorami
Góry, skałki, podróże… wszystko pięknie, ale czasem trzeba też coś zjeść. Na przykład – ulubione krewetki, którym przy okazji można zrobić kilka zdjęć (to tak z braku szaleństw, gdy podczas epidemii siedzi się w domu).
Góry, skałki, podróże… wszystko pięknie, ale czasem trzeba też coś zjeść. Na przykład – ulubione krewetki, którym przy okazji można zrobić kilka zdjęć (to tak z braku szaleństw, gdy podczas epidemii siedzi się w domu).
Czeskie Znojmo mnie absolutnie zachwyciło. Maleńka miejscowość, ale z zachowanym obszernym rejonem starego miasta, z winnicą na zboczu zamku, cudownie położona nad otoczoną wzgórzami rzeką Dyją, która układa się w malownicze zakole w samym środku miasta.
Mam słabość do zabytkowych kamienic, w Wiedniu więc czułem się jak u siebie.
Takim dzieciakom, jak moje, nie trzeba ani długo mówić, ani wiele dawać, aby coś wymyśliły. Wystarczą światła, aby te dwa moje światełka, fajnie się bawiły. :)
W drodze do Wiednia, przejeżdżając przez mniejsze, czeskie miasteczka, planowałem, do którego z nich wybiorę się najpierw. Już wiem: do Ostrawy.
W drugim z moich mieszkań – na Śląsku (pierwsze mam na Ursynowie… to długa historia), mam pracownię i małe atelier fotograficzne. A, że mieści się ono kilka minut podmiejskim pociągiem od Katowic, to coś mi dziś latało nad głową.
W kupowanych mieszkaniach, czasem zostają na stanie rzeczy, których nie sposób przewidzieć. Tak jak ta maleńka cukiernica.
„Spadaj Szyszko!”. To tylko jedno z haseł pisanych i krzyczanych podczas marszu w obronie Puszczy Białowieskiej.
Na wystawie Muzeum Diecezjalnego w Płocku można zobaczyć rękopis Biblii Płockiej pochodzący z 1. poł. XII wieku.
School of Visual Arts to popularna i ceniona nowojorska uczelnia. Wykłady na niej prowadzą najciekawsi fotografowie z całego świata – ale – coś za coś; jakość kosztuje, a studia tutaj kosztują krocie. Na szczęście, szkoła ta udostępniła aż 99 darmowych wykładów na swoim kanale na Youtube.
Stary, Zenitowski obiektyw, który nagle powrócił z zaświatów i przez adaptery na dobre zagościł jako szkiełko podpięte do cyfrowych lustrzanek.
Znane miejsce, widziane z nieco innej perspektywy. Tak szczerze mówiąc, to widziane, przysłowiowo “od d..y strony”.