Gdy typowy kobieciarz żyjący z fotografowania mody, robi z ukrycia zdjęcia obcej parze, wydaje się: ot, głupi wybryk. Jak się później okazuje – ani taki głupi, ani taki znów wybryk.
Co można powiedzieć o głównym bohaterze „Powiększenia”? Przede wszystkim: skończony dupek. Jest arogancki, zarozumiały i koszmarnie gwiazdorzy. Modelkami, którym robi zdjęcia, wręcz poniewiera, wykorzystuje je i ma się wrażenie, że nawet nimi trochę gardzi.
Fotograf gnojek, ale jaki fachowiec!
Bez wątpienia jednak jest zawodowcem; zdjęcia które pojawiają się w kadrach robią wrażenie, a studia fotograficznego można mu tylko pozazdrościć. Z drugiej strony, gdy w restauracji pokazuje wydawcy świetne, reporterskie kadry, dokumentujące biedę ludzi pracy, nagle ta płaska postać zaczyna intrygować.
Kluczowa scena filmu to typowe one man show. Postać fotografa grana przez Davida Hemmingsa miota się po studio próbując zrozumieć, co tak naprawdę sfotografował w z pozoru sielankowej scenie typu „zakochani w parku”. Powiększanie kadrów z kolejnych klatek kliszy buduje napięcie jak w filmach Hitchcocka, a odkrywanie sensu wydarzenia przez pryzmat drobnych plamek coraz to większych ziaren kliszy – wciąga niesamowicie. Tak; pojawia się wówczas wątek sensacyjny, a fabuła nabiera cech dobrego, starego kryminału.
Foto-nuda czy foto-kult?
Scen dotyczących fotografii w „Powiększeniu” jest naprawdę dużo: w zasadzie, pierwsze piętnaście minut filmu to wyłącznie pokazanie Thomasa podczas pracy. Natomiast zakończenie jest niedopowiedziane i dość zaskakujące. Generalnie: warto obejrzeć, pomimo tego, że to już bardzo, bardzo stary film, więc niektórzy pewnie powiedzą: „nuda”.
Gatunek: Dramat
Produkcja: USA / Wielka Brytania
Premiera: 1966
reżyseria: Michelangelo Antonioni
Scenariusz: Tonino Guerra / Michelangelo Antonioni na podstawie noweli Julio Cortázara
Czas: 01:51:00