W drodze do Wiednia, przejeżdżając przez mniejsze, czeskie miasteczka, planowałem, do którego z nich wybiorę się najpierw. Już wiem: do Ostrawy.

Nie lubię robić takich zdjęć i w zasadzie: zwykle ich nie robię. Ale jego obserwowałem dłuższą chwilę. Szedł w stronę przystanku, na którym, krótki postój miał mój Flixbus. Chwiejny krok, rozerwana koszula, łachy. I imponująco siwe włosy. To zdjęcie zrobiło się samo – zatrzymał się na chwilę, usiadł na dworcowej ławce dokładnie obok mojego okna. Zadziałał automatyzm – szybkie kliknięcie i kadr, z którego… nic nie wynika. Nie znam historii tego człowieka, nie wiem, jak się nazywa. Mogę tylko się zastanawiać, czy to incydent, czy reguła. Ale dało mi to odpowiedź na pytanie, gdzie teraz pojadę do Czech. Ostrawa wybrała mnie sama.