W drugim z moich mieszkań – na Śląsku (pierwsze mam na Ursynowie… to długa historia), mam pracownię i małe atelier fotograficzne. A, że mieści się ono kilka minut podmiejskim pociągiem od Katowic, to coś mi dziś latało nad głową.

Z niekoniecznie logicznych (za to bardzo reklamowo-politycznych) powodów, w tym roku defilada z okazji Święta Wojska Polskiego, odbyła się w Katowicach. Planowałem nawet na niej się pojawić, ale wspomniane podmiejski pociągi były tak przeładowane i tak spóźnione, że odpuściłem. I tutaj niespodzianka; Świętochłowice leżą dosłownie kilka kilometrów od Katowic, a po zakończeniu defilady, samoloty i helikoptery, latały mi dokładnie nad kamienicą. Wystarczyło wyjrzeć przez okno.